Dokończona autobiografia

Kiedy po ponad trzydziestu latach od jej napisania autobiografia Carson McCullers Illumination and Night Glare. The Unfinished Autobiography of Carson McCullers trafiła do publikacji, redaktor Carlos L. Dews, jak podają źródła, wiernie przywrócił historię pisarki do życia, uzupełnioną o wcześniej niepublikowane listy między pisarką i jej mężem Reevesem oraz zarys jej najsłynniejszej powieści Serce to samotny myśliwy. McCullers w pisanej autobiografii skupiała się na życiu od wczesnego dzieciństwa, dotknęła w niej tematu niszczejącego zdrowia, wczesnego sukcesu pisarskiego, więzi rodzinnych, nieudanego małżeństwa, przyjaźni środowiskowych. Zaś podczas lektury wydanej niedawno w przekładzie Anny Gralak książki Jenn Shapland Moja autobiografia Carson McCullers można obcować z nieobecnością i przemilczeniem. Jeśli jakiś wątek tożsamości autorki Zegara bez wskazówek nie został wypowiedziany, jeśli nie mogliśmy dotąd prześledzić losów pisarki w taki sposób, w jaki ona sama chciała je wyrazić, to Moją autobiografię… można potraktować jako suplement.

*

Powinnam zacząć raz jeszcze. Książka Jenn Shapland Moja autobiografia Carson McCullers nie jest biografią pisarki, chociaż uzupełnia kluczowe braki w zapisach pozostawionych przez biografów bagatelizujących romanse McCullers z kobietami. Zamiast tego niefikcjonalny debiut Shapland jest próbą odpowiedzi na pytanie w jaki sposób szukamy prawdy o sobie i innych, dlaczego mając do dyspozycji kawałki i odłamki całości, tworzymy narracje w taki sposób, aby jedne części akceptować, a inne odrzucać na starcie. Ten sposób myślenia jest widoczny w formie książki: krótkie rozdziały skupiając się na poszukiwania wskazówek dotyczących miłosnych relacji pisarki z kobietami, przeplatają się z medytacjami nad budzącą się samowiedzą Shapland. Chcąc odzyskać utracone części McCullers, zwraca samej sobie to, co zostało zagubione. Pomysł wydaje mi się trafiony, ostatecznie czyż właśnie nie to jest podporą zarówno historii literatury, jak i historii o nas samych, aby nieustannie poszukiwać i odkrywać to, co jeszcze nieodkryte.

*

Shapland była stażystką w Harry Ransom Center, archiwum pisarzy i artystów przy Uniwersytecie Teksańskim w Austin, tam przez przypadek odnalazła listy miłosne pisane przez Annemarie Clarac-Schwarzenbach szwajcarską dziedziczkę do McCullers. Dalsze poszukiwania doprowadziły ją do transkrypcji z sesji terapeutycznych jakie pisarka odbywała u doktor Mary Mercer. Zapisy wyszły na światło dzienne w 2014 roku, jasno z nich wynika, że rola Mercer wykraczała daleko poza ramy kontraktu terapeutycznego.

Shapland jednak już na początku zaznacza:

„czytanie transkrypcji cudzych rozmów z terapeutą mogłoby się wydawać wyjątkowym pogwałceniem prywatności, ponieważ zazwyczaj terapia zakłada poufność kontaktów terapeuty z pacjentem. To jednak nie są zwyczajne transkrypcje. Choć Mary i Carson przedstawiały historię podjęcia takiej decyzji w odmienny sposób, obie określały te transkrypcje jako próbę napisania autobiografii”.

Pytanie, które zadaje sobie autorka Mojej autobiografii… przy tej okazji brzmi: Czy McCullers szukała narracji, by opowiedzieć historie, do której w końcu by pasowała? Zasadniczo terapia między innymi temu służy – pomaga wydobyć na wierzch i nazwać pragnienia i fantazje, których obecność przeczuwamy, ale często nie rozumiemy lub nie potrafimy połączyć z codziennymi wyborami. A najgłębiej skrywane są właśnie te części nas samych, których ujawnienie wiąże się olbrzymim lękiem. Stąd też tyle napięcia i niepokoju, stąd tyle sprzecznych emocji i wewnętrznych konfliktów w życiu pisarki. Przychodzi mi na myśl, że nie sposób pisać o potrzebie autobiograficznej autokreacji McCullers, a zaraz potem o biograficznie wykreowanej post-pamięci, ignorując myślenie o zadaniach narracji, myślenie o sensie autobiografii, które doprowadza nas do konceptu bohatera literackiego, którym jest sam pisarz o sobie piszący. Czy nie dlatego tak się dzieje, że w literaturze, od początku, od każdego kolejnego początku, zawsze najważniejszym tematem była tożsamość? Czy ostatecznie nie jest tak dlatego, że najważniejszym tematem człowieka również jest jego tożsamość? Stworzenie spójnej narracji o sobie, mówionej czy w formie zapisu jawi się jako cel. Tłumaczy to wybór dotyczący rozpoczęcia terapii – Carson staje się zarazem jej autorką, jak i bohaterką. Otwarcie się na poznanie nie odbywa się jednak w próżni. Poznajemy siebie w relacjach. I tak jak ma to miejsce w przypadku pisarki, tak i w przypadku autorki Mojej autobiografii…, która zaczyna zgłębiać siebie na bazie relacji z obiektem swojej pracy. W ciągu tygodnia od odkrycia listów Shapland obcina włosy na krótko, w ciągu roku pracy nazywa siebie lesbijką, kataloguje ubrania pisarki, podczas miesięcznej rezydencji pisarskiej zastanawia się „Co zrobiłaby Carson”? Z tego powstaje kronika literackiego opętania. Obsesja może przypominać dojrzewanie – pełne fascynacji, radości, absurdu, czasem niezręczności. McCullers też szukała potwierdzenia u kobiet, które podziwiała. W 1958 roku, kiedy Richard Avedon zrobił jej zdjęcie, powiedziała mu: „Chcę wyglądać jak Greta Garbo”.

*

Obszerne passusy w książce Shapland zajmuje również sposób ekspresji tożsamości. Ubrania. Semantyka. Co ciekawe od początku autorka Mojej autobiografii… nazywa pisarkę po imieniu – Carson. Nie bez powodu, to McCullers zastąpiła pierwsze typowo żeńskie Lula, swoim drugim imieniem Carson, które brzmi niejednoznacznie. Bynajmniej McCullers nie miała kłopotu z tożsamością płciową, nie odrzucała własnej kobiecości, jednak w tych drobnych gestach pokazywała, że do „typowej”, „tradycyjnej” kobiecości nie pasuje. Styl był również zakodowaną formą ekspresji: duże krawaty, koszule, haftowane kamizelki McCullers i niebieskie dżinsy mówiły rzeczy, których nie mogła powiedzieć na głos. Nawet po tym, jak była zbyt chora, aby nosić coś więcej niż koszule nocne (atak gorączki reumatycznej uszkodził jej serce, co doprowadziło do serii udarów, które pozostawiły ją częściowo sparaliżowaną) – miała je specjalnie wykonane przez francuską krawcową. To instynktowne kodowanie i ukrywanie się za znakami, próbuje zrekonstruować Shapland i trzeba przyznać, robi to przekonywując.

*

Intrygująca rzecz, ta biografia. Powieści Carson McCullers były o małomiasteczkowych outsiderach z Południa. Pierwsza książka, która od razu przyniosła jej sławę – Serce to samotny myśliwy została opublikowana w 1940 roku, kiedy miała 23 lata. Nikt w tamtym czasie nie pisał tak o odmieńcach jak ona. Czy odkrywała poprzez tworzone postaci części siebie? Być może. Stworzyła bliskie przyjaźnie z wielkimi artystami. Widziała jak jej książka zamienia się w spektakl wystawiony na Brodway’u. Była zamężna dwukrotnie z tym samym mężczyzną, podupadała na zdrowiu, piła ostro, umarła za wcześnie. Mamy wiele wskazówek dotyczących jej życia. Ale jest też inna historia tocząca się na rewersie tej upublicznionej. Ta historia nie daje tak jednoznacznych dowodów jak akt ślubu w przypadku związku Carson z Reevesem. Notabene, czy jest to związek ważniejszy a uczucie prawdziwsze niż miłość Carson do Annemarie, Mary, Helen, czy wielu innych kobiet? Jak tworzyły tożsamość lesbijki w pierwszej połowie XX wieku – przez przemilczenie, ukrywanie, nienazywanie, kodowanie, kamuflowanie, nieokazywanie, nieupublicznianie. Jak wielka jest potrzeba uznania? Największa. Ujęło mnie to dokończenie autobiografii Carson oraz sposób w jaki Shapland napisała o miłości między kobietami.

Kiedy już wydaje się, że poznajemy prawdę, nagle: bum. Wszystko się zmienia, kiedy okazuje się, że równolegle toczy się inna narracja, zakamuflowana w listach, sesjach terapeutycznych, garderobie, semantyce, kręgach znajomych, wyborach życiowych, trudnościach, obsesjach, lękach, chorobach i uzależnieniach. Przemilczana, a jednocześnie opowiadana. Nienazwana, ale pokazywana. Właśnie taka jest historia życia Carson McCullers.

Dodaj komentarz