Lakier to druga książka prozatorska Jarka Skurzyńskiego. Nie licząc dwóch książek eseistycznych Tylko ateiści zostaną zbawieni oraz Jedenaście medytacji nad istnieniem dzieła sztuki, debiutował w prozie w 2020 roku wydaną nakładem wydawnictwa Ha!art książką Zrolowany wrześniowy Vogue. Przyznam uczciwie, że podchodziłam do najnowszej publikacji Skurzyńskiego z ostrożnością. Sam ten pomysł, aby napisać „gawędę przy stole o współuzależnieniu” wydał mi się mało oryginalny i przypomniał mi książkę, do której miałam nadzieje już nigdy nie wracać, mianowicie Matrioszkę Marty Dzido. Była to książka zarówno pretensjonalna, jak i pozbawiona walorów estetycznych, co skutecznie odwiodło mnie od czytania tego typu literatury. Za Skurzyńskim przemawiało jednak to, że znam jego wcześniejszą twórczość; cenie szczególnie jego pisanie eseistyczne, właściwie powinnam na wstępie dodać, że autor jest z wykształcenia filozofem. To jednak nie uchroniło mnie przed myślą, że będę musiała skierować w stronę Lakieru ostrze krytyki, już szykowałam takową a priori, dlaczego uważam to wszystko za jedno wielkie nieporozumienie. I nie ukrywam, że ulżyło mi, kiedy okazało się, że nie będę musiała tego robić, jest to bowiem dobrze napisana opowieść. Cieszę się tym bardziej, że w czasach, w których mamy zglobalizowany, a jednocześnie zmonopolizowany rynek książki, mam okazje tę książkę przedstawić.
*
Z zaciekawieniem obserwuje momenty odrywania się autorów od biografizmu. Szczególnie na początku, bazowanie na wątkach własnej historii jest kuszące, ale w dalszej perspektywie może okazać się pułapką. Ponadto, uważam, że twórczość literacka nie powinna być publicystyczna. Zatem, po osobistym debiucie Skurzyński zdecydował się na przeskok i postawił na sposób opowiadania historii i budowanie literackich postaci. Książka Lakier, jak już wspomniałam, może sprawiać wrażenie, jakby została ułożona ze znanych składników, ale w zmienionych proporcjach. Figurę nieobecnego, przemocowego ojca… Mamy. Trudne relacje rodzinne? Są. Ale przecież z tego wyłania się coś ciekawego.
Gawęda rozpoczyna się od narady. Członkowie rodziny zastanawiają się co zrobić z chorującym na Alzheimera ojcem. Postawy w rodzinie są bardzo różne. Powodem tego nie jest bynajmniej stopień bliskości, a uwikłanie. Mamy do czynienia ze wzorcami współuzależnienia, w których każda osoba z otoczenia porusza się w ramach wyuczonej roli. Jednak to, co Skurzyńskiemu udało się uchwycić, to szczególna atmosfera i krążące po domu poczucie winy, które zmusza wszystkich wokół do przerzucania się złością i podejrzliwością. Z czego to wynika, możemy się domyślać: ojciec w przeszłości nadużywał alkoholu i stosował przemoc wobec bliskich. Zranienia tkwią głęboko. Nie dziwne, że rodzina niechętnie bierze odpowiedzialność za ojca, który nigdy nie wziął odpowiedzialności za własne czyny. Tworząc postać Stacha, którego poznajemy w momencie postępującej choroby, a co za tym idzie konsekwentnie utrzymanej „amnezji”, autor wycofał go na dalszy plan i trzeba powiedzieć, że to właśnie ten zabieg pozwolił ujawnić panujące w rodzinie zaplątania. Mimo że ojciec nie bierze udziału w akcji, jest centralną postacią, która determinuje codzienność bliskich, narzuca im sposób myślenia, wpływa na wybory, pociąga za sobą konkretne decyzje. Nadpsute relacje dostrzegamy również między rodzeństwem, ujawniają się również w stosunku matki do dzieci. Krąg powiększa się o synową, która wnosi do rodziny własną historię.
Skurzyńskiemu udało się zbudować bohaterów, dzięki dobrym dialogom, bo wbrew pozorom, w Lakierze niewiele się zadziewa. Historia utkana jest z myśli postaci, ich przekonań i emocjonalności. Autor wplótł w tkankę tekstu wątek, o którym warto wspomnieć; Monika, córka Stacha i Krysi ma najwięcej determinacji, aby się wyrwać. Bez wątpienia, jest to podyktowane tyleż sytuacją rodzinną, co związane jest z jej orientacją. Skurzyński nie popada jednak w zbytni optymizm. Chorobliwa lojalność nie wychodzi nikomu na dobre, a tej nie da się tak łatwo wyplewić. Każdy ma w rodzinie kogoś, kogo chce ratować. Autor pokazał jak wygląda życie, kiedy rezygnujemy z siebie na rzecz drugiego człowieka. Czy odpowiedzialność za kogoś jest ważniejsza niż prawo do myślenia o sobie? Autor Lakieru rozwija tę kwestię w tekście.
Kiedy my pytamy siebie z pozoru niewinnie: a może to czas leczy rany? Skurzyński podsumowuje dla nas te rozterki jednoznacznie; mechanizm zegara, który pielęgnował Stach, nanosząc na niego lśniącą warstwę lakieru jest zahibernowany. A widoczne pęknięcia szybko usuwane przez kolejnych domowników.
Jestem z tej książki zadowolona, przy czym zupełnie nie interesuje mnie koniunktura. Zdaję sobie sprawę, że Lakier nie zawładnie wyobraźnią tłumów, jest to jednak książka dojrzała, sięgająca poza horyzont indywidualnej udręki i osobiście wierzę, że znajdzie swojego czytelnika.