Świat jak rozsypane klejnoty

Pierwsze co przykuwa uwagę w nominowanej do Nagrody Bookera 2020, debiutanckiej książce Gabriela Krauzego Tu byli, tak stali, to połączenie brutalnych wydarzeń i faktów ściśle rzeczywistych ze spójną tożsamością autora, narratora i bohatera. To powiązanie sprawia, że można założyć prawdziwość tego, co się czyta i właśnie ta ewentualność stanowi realne wyzwanie dla czytelnika.

***

Książka jest hiperrealistyczną opowieścią o życiu przestępczym jakie wiódł autor we wczesnej dorosłości. W jakimś sensie narusza to status quo wielu czytelników, dlatego kiedy na początku powieści Gabriel i jego wspólnik Gotti skradają się w ciemnych kominiarkach pod dom bogatej kobiety, mnożą się w umyśle czytelnika pytania i wątpliwości. Tym bardziej, że akcja, podczas której ci dwaj chcieli „skroić fanty”, przeradza się w akt obrzydliwej brutalności. Może dlatego, że przyzwyczajono nas do bohaterów miłych i zrozumiałych, czasem egzystencjalnie rozdartych, w najgorszym wypadku bardzo nieszczęśliwych, ale na swój sposób przewidywalnych, pojawienie się Gabriela, jawi się jako akt wtargnięcia w ten oswojony literacki świat.

Oczywiście autofikcyjna proza Krauzego może istnieć jednocześnie jako autobiografia i powieść – zakładamy to, nie możemy mieć stuprocentowej pewności, że fabuła nie jest literackim zmyśleniem. Jednak, bez względu na to jak potraktujemy debiut brytyjskiego pisarza, pomysł na niego wydaje się przemyślany i spójny. W kadr powieści została wpisana dobrze skomponowana narracja, obudowana refleksjami o moralności i sensie życia. Krauze korzysta z dwóch rejestrów językowych, mowy potocznej (slangu) oraz języka literackiego, co potęguje wrażenie, że te dwa światy symbolizujące wnętrze bohatera są sobie coraz bliższe, zaczynają się poznawać. Mało tego, jest to książka dobrze spisana i świetnie przetłumaczona przez Tomasza S. Gałązkę.

***

Gabriel, znany jako Snoopiacz dzieli czas między zajęciami na uniwersytecie Queen Marry, gdzie studiuje filologię angielską, a paleniem trawki, dilowaniem i rabunkami. Opisy akcji są turbo brutalne, jednocześnie Krauze używa do ich zobrazowania języka przygody i fascynacji. Gdy się czyta słowa bohatera po pierwszym napadzie: „babka na stówę ani przez chwilę nie myśli o ludziach takich jak ja, o tym jak to jest być kimś takim jak ja. Ma na mnie wyjebane a ja na nią. Srała na mnie jeszcze w ogóle zanim się zetknęliśmy a wszystko dlatego, że żyjemy każde w swoim zamkniętym świecie”1, (stwierdzenie jest raczej banalne), można się zastanawiać czy autor nie próbuje romantyzować przemocy. Albo gdy czytelnik trafi na fragment, w którym oczarowany Nietzschem Snoopiacz próbuje wytłumaczyć, czym jest dla niego moralność: „to tylko kwestia zachowania uwzględniająca poziom zagrożenia, w którym żyje dana osoba. Jeśli żyje w niebezpiecznych czasach nie można pozwolić sobie na postępowanie według norm moralnych tak jak może to czynić ktoś żyjący w bezpieczeństwie i pokoju”2. Wnioski do jakich dochodzi bohater budzą dysonans. Wyobraźnia podczas lektury działa: gangster tłumaczący innym, czym jest moralność? Może przełknęlibyśmy tę gorzką pigułkę gdyby autor Tu byli, tak stali operował groteską w stylu Monty Pythona, ale u Krauzego, to wszystko jest na poważnie. Pozostaje więc zmierzyć się z własnymi uprzedzeniami, ocenami i moralizatorstwem: polecam.

Czy moglibyśmy powiedzieć o bohaterze, że prowadzi podwójne życie? Bynajmniej. Dwa z pozoru nieprzystające do siebie światy: ulica i uniwersytet wzajemnie się przenikają, Snoopiacz nikogo nie udaje ani w jednym, ani w drugim środowisku. W plecaku ma niemal zawsze kominiarkę i książki. Życie Snoopiacza i jego kolegów z South Kilburn Gottiego czy Haosa to wolna amerykanka; bunt i samowolkę traktują jako narzędzia do osiągnięcia celu, są jak bohaterowie filmu dla dzieci O dwóch takich, co ukradli księżyc, którzy chcąc na zawsze uniknąć odpowiedzialności i chodzenia do pracy postanawiają ukraść księżyc i go sprzedać. Fantazja kusząca, ale nierealna do spełnienia. Dlatego jest we mnie niezgoda na tezę, którą stawia Snoopiacz, że zawsze idziemy za najczystszymi instynktami. Kto przy zdrowych zmysłach chciałby powrotu zasad, które obrazuje starożytna sentencja: „oko za oko, ząb za ząb”, do moralności opartej na prawie zemsty. Oczywiście autor Tu byli, tu stali trzyma czytelnika w szachu: od początku pokazuje, że przekonania dwudziestoletniego bohatera legalizują lektury czytane na uniwersytecie, przede wszystkim Narodziny tragedii Fryderyka Nietzschego oraz Hamlet Szekspira. W tamtym konkretnym okresie to właśnie książki podsuwają bohaterowi usprawiedliwienia dla własnych czynów.

***

W skrócie: powiedzielibyśmy, że codzienność Gabriela i innych chłopaków z SK po uszy zanurzona w prozie życia, z całą jej brzydotą i przemocą jest ponura i amoralna. W ich rejony rzadko kiedy zapuszcza się policja, młodzi sami ustalają prawo. W środowisku nie ma miejsca na słabość, imponuje im siła, więc ćwiczą się w bezwzględności i twardości. Szukają też miłości, mają rodziny, uczą się. Ale życie na krawędzi wciąga i ciągnie w dół. W pewnym momencie, to co działało na wyobraźnie i dawało poczucie przynależności staje się przerażające. Przed chłopakami rysują się trzy wyjścia: śmierć, więzienie lub ćpanie i obłęd. Snoopiacz coraz częściej zastanawia się, czy jeśli toniesz możesz dobić do dna i się od niego odbić. Bo u Krauzego, życie wygrywa ten, kto pierwszy zauważy, że nie gra już w czarnej komedii z elementami kina sensacyjnego, tylko raczej w kinie moralnego niepokoju, ten kto zda sobie sprawę, że w ogólnym rozrachunku tego stylu życia nie będzie wygranych. Okazuje się bowiem, że pierwotne instynkty dobrze jest mieć w ryzach.

Akcja powieści zaczyna się w latach dwutysięcznych, kończy dekadę później, ale świat wygląda już całkiem inaczej. Bloki zostają wyburzane, ziomkowie rozpierzchli się, każdy w swoją stronę. Nastąpiła zmiana pokoleń i nikt już nie pamięta, że kiedyś tu byli, tak stali goście tacy jak Gabriel. Tak czy siak ulica zostaje w nich, nie można się od niej odciąć.

***

Obiecuje, że już szykowałam krytykę, że zachwyt nad książką, to jakieś nieporozumienie, że jeśli czytelnik widzi w niej coś, to pewnie dlatego, że się pomylił, bo tak naprawdę nic tam nie ma. W końcu proza Krauzego to nie Mechaniczna pomarańcza, ani nawet Trainspotting, bo od wymienionych filmów, książkę odróżnia to, że fabuła jest realnością. To jak z oglądaniem filmów kryminalnych i oglądaniem wiadomości – te same fakty podane w pierwszym przypadku wzbudzają w nas adrenalinę, swojego rodzaju przyjemność, oglądając wiadomości, w których słyszymy o popełnianych przestępstwach czujemy przerażenie.

A więc: wiadomość Krauzego do nas jest taka, że nie jesteśmy bohaterami filmów, a to co opisał w debiutanckiej książce Tu byli, tak stali to nie zabawa, a prawdziwe życie.

Bez wątpienia, książka jego debiut zasługuje na zainteresowanie czytelników.

1G. Krauze: Tu byli, tak stali. Wyd. Czarne, 2022, s. 13-14.

2Ibidem, s. 136.

Dodaj komentarz