Mleko i głód Melissy Broder to rodzaj literatury na miarę naszych czasów. W swej najnowszej powieści amerykańska pisarka bada między innymi to, czym jest pożądanie i duchowość, ale również koncentruje się na emocjonalnej pustce, która ujawnia się w nienasyceniu bohaterki i obsesyjnym pożądaniu przez nią dobrego pokarmu. Mleko i głód opowiada bowiem o apetycie: fizycznym głodzie, seksualnym pragnieniu przyjemności, duchowej tęsknocie za sensem i spełnieniem. Ta delikatna i zabawna medytacja na temat tego, czym jesteśmy karmione jest pisarskim wcieleniem feministycznego postulatu Hélène Cixous – pisania ciałem, bez ustalonego przebiegu, zróżnicowanym w całym swym bogactwie kobiecego pożądania. Co się stanie jeśli dotąd skandalicznie tłumiona i kontrolowana kobieca seksualność zostanie uwolniona? Autorka Mleka i głodu odpowiada na to pytanie plastycznymi opisami korowodów cielesnych soków, penetracji i jęków zachwytu.
***
Pożądanie – seksu, jedzenia, Boga, matczynej miłości i podziwu – leży u podstaw Mleka i głodu, drugiej powieści Melissy Broder, która jest także poetką, eseistką i twórczynią popularnego konta na Twitterze @sosadtoday. Rachel 24-letnia bohaterka książki wychowywała się w judaizmie reformowanym, ale prowadzi świeckie życie. Mieszka w Los Angeles, pracuje w firmie zajmującej się opieką nad aktorskimi talentami i próbuje odseparować się od toksycznej matki, której obsesja kontroli, sztywność, surowość oraz krytykanctwo doprowadzają Rachel do problemów z odżywianiem. A więc, życie Rachel, w dużej mierze, kręci się wokół liczenia kalorii w ciągu dnia oraz morderczych treningów w godzinach wieczornych. Kobieta trafia w końcu na terapię, podczas której terapeutka namawia ją na 90-dniowy „detoks komunikacyjny” od matki. Kiedy bohaterka próbuje wcielić w życie sugestie, zostaje zasypana obwiniającymi wiadomościami. Cierpiąca na anoreksje kobieta trafia w końcu do punktu z jogurtowymi deserami, gdzie z początku wybiera niskotłuszczowe porcje. Wszystko się zmienia w momencie, kiedy Rachel spotyka Miriam, ortodoksyjną, korpulentną Żydówkę: „dziewczyna była gruba i przerastała moje najgorsze obawy względem własnego ciała”. Miriam zaczyna przekonywać klientkę do swoich kalorycznych przysmaków, co do których mimo początkowych oporów, przekonuje się Rachel. Od tego czasu kobiety zaczynają zwracać na siebie uwagę, jedna w drugiej wzbudza coraz żywsze zainteresowanie i intensywniejsze uczucia. Fascynacja przeradza się w seksualne pragnienie.
***
Warstwa realna tekstu różni się od znaczeń ukrytych na głębszym poziomie, co do tego nie mam wątpliwości. Mleko i głód Broder to książka podszyta wątkami psychoanalitycznymi oraz opowieścią o tożsamościowej zmianie. Transformacje Rachel możemy śledzić od początku do końca powieści, odzwierciedla ją chociażby struktura tekstu (w układzie linearnym). Bohaterkę poznajemy w momencie przeżywanego cierpienia związanego z odrzuceniem uwewnętrznionej postaci matki i zanegowania w sobie kobiecości. Anoreksja jako obsesyjne odmawianie pokarmu jawi się tutaj jako odwrócenie się od więzi z matką, co w konsekwencji oznacza odrzucenie kobiecości, więc również miękkiej cielesności, seksualności i możliwości dawania życia, czyli stawania się matką.
***
Do pierwszego przebudzenia Rachel dochodzi w gabinecie terapeutycznym, podczas jednej z sesji. Terapeutka poleca jej wykonanie rzeźby siebie cielesnej, dokładnie takiej jakiej nie może w sobie znieść i zaakceptować. Ostatecznie tworzy kobiecą postać o zaokrąglonych kształtach z bujnym biustem, jak się później okazuje łudząco podobną do Miriam. W miarę postępowania narracji, staje się jasne, że bohaterka potrzebowała osadzić swoje dziecięce pragnienia na dobrym macierzyńskim bycie, potrzebowała nasycić się opieką, matczynym mlekiem (jogurtem) z okresu oralnego, poczuć miłość, aby być zdolną do pokochania samej siebie. Rachel właśnie to otrzymała. Stała się zdolna do brania i „sięgania”, do zaspokajania swoich potrzeb, dzięki przemianie nauczyła się być również kochającą matką dla siebie, zarazem córką, którą powinna szanować w sobie i nie oceniać. Surowość wobec siebie przekazane w spadku po matce, zaczęło ustępować, a na jej miejscu pojawiła się, jeśli się nie mylę, fundamentalna idea dobrego boga. Ostatecznie uznanie zależności od własnej matki, pozwoliło jej stać się niezależną istotą. Autorka Mleka i głodu czyni też kilka niedopowiedzeń. Jak daleko udało się zajść w zdrowieniu Rachel? Jedna z ostatnich scen jest przewrotna i jeśli dobrze ją rozumiem jest o potrzebie doświadczenia utraty. Przywracając w sobie więź z matką, bohaterce musi się jednocześnie pogodzić z jej odejściem. Miłość zakłada, że możemy utracić obiekt miłości, ale i tak warto kochać, zdaje się puentować Broder.
***
Fantazja o miłości do grubej kobiety rozlewa się po całej książce. To piękna fantazja – być bezinteresownie akceptowanym, obejmowanym i uwielbianym, w całym swoim nieskrępowanym jestestwie, w kobiecości kształtnej i miękkiej, słabej i dobrodusznej. Inną, piękną fantazją jest ta, że w dobrym świecie, nikt nie będzie karany za własne pragnienia, a potrzeby będziemy potrafili zaspokajać.
Broder pokazuje, że nie ma literatury bez ciała, że ciało zalęknione, zniewolone, niekochane, kobiece, pod ostrzałem spojrzeń – po prostu jest. Że historia Rachel, która próbuje zaakceptować w sobie Miriam, może być opowieścią innych kobiet; młodych, starych, Żydówek, ateistek, lesbijek i heteryczek. Grunt to nakarmić się do syta i uznać w sobie matkę i córkę, które idą obok siebie, ramię w ramię. Ważne jest to, żeby spojrzeć nieoceniającym okiem na tę część siebie, którą chcielibyśmy zdusić i zagłodzić. Niby banalne, a jednak nieoczywiste.