„Posiadanie głosu jest kluczowe. Nie wyczerpuje to bynajmniej praw człowieka, ale stanowi w nich kwestię centralną, można więc uznać historię praw kobiet i ich braku za historię milczenia i prób jego przerwania”.
Rebecca Solnit „Matka wszystkich pytań”
Czterdzieści lat po amerykańskiej premierze książki Kobiety, rasa, klasa, myśl jej autorki, Angeli Y. Davis, doczekała się przekładu. To kim była Angela Y. Davis, uformowało się na przecięciu kilku dróg. Aktywistka urodziła się w 1944 roku w Birmingham, gdzie spędziła dzieciństwo i młodość. Rodzinne miasto pisarki, największe miasto stanu Alabama było miejscem, gdzie terror Ku Klux Klanu, nie dość, że był dozwolony, to jeszcze oficjalnie popierany przez władze. A więc, od najwcześniejszych lat na doświadczenia Angeli, kładł się cień rasistowskiej przemocy, w tym zniewalającej segregacji, która na każdym kroku miała przypominać Afroamerykanom, o ich podrzędnym statusie. Dlatego można od razu zapytać: Czy dzisiaj ktokolwiek ma jeszcze wątpliwości, co do stwierdzenia, że ten kreuje świat, kto ma głos. Bez wątpienia, osobiste doświadczenia ikony ruchu na rzecz wyzwolenia Afroamerykanów i praw kobiet odcisnęły piętno na kształtowaniu się jej rewolucyjnej filozofii. Książka Kobiety, rasa, klasa, która dla myślenia feministycznego w kategoriach intersekcjonalności jest tym, czym książki Zygmunta Baumana dla rozumienia procesów globalizacji, jest nadal aktualna – a dziś ma szansę przypomnieć polskim czytelnikom o zazębianiu się różnych zjawisk społecznych. Książka Angeli Y. Davis nie jest po prostu książką o feminizmie, jest to przede wszystkim książka o wykluczeniach – które wykraczają daleko poza kategorię płci, krzyżują się bowiem z innymi kategoriami takimi jak klasizm, rasizm, a dzisiaj w widoczny sposób również z: homofobią.
*
Kto wie jakie konsekwencje miała dla rozwoju samoświadomości Davis wyprawa na Stary Kontynent. Z jednej strony jako młoda dziewczyna tęskniła za fantasmagorią równej i braterskiej Europy, za miejscem, które pod względem traktowania obywateli miało być zupełnie inne niż Stany Zjednoczone. Marzyła o wyprawie do Francji. Kiedy wyjazd doszedł w końcu do skutku, okazało się jednak, że ówczesna Francja tylko pozornie jest zbudowana na koncepcji egalitaryzmu, niestety rzeczywistość społeczna odbiegała od wyobrażeń Davis. Kraj ukazał jej drugie oblicze – wypełnione rasową wyższością, pełne pogardy i dyskryminacji. Mimo wszystko, podróżując po Europie potrafiła zachowała dystans, który umożliwił jej obserwowanie amerykańskiej polityki.
Nie będzie to jednak tekst o historii aktywizmu Angeli Y. Davis, będzie to raczej tekst o podstawowych ideach, które autorka Kobiety, rasa, klasa zawarła w swojej kultowej książce.
*
Osią rozważań wydania jest twierdzenie, że skala niewolnictwa w Stanach nie zmniejszyła się po zakończeniu wojny secesyjnej, która trwała w latach 1861-1865, a jedynie ewoluowała w nowe formy. Wprawdzie zryw dał impuls do powstania ruchów abolicjonistycznych, których celem była emancypacja Afroamerykanów (zniesienie niewolnictwa i handlu ludźmi), ale również odkrył trudność (wycinkowość?) rozumienia sprawy wykluczenia i równości. W tamtych czasach, mało kto był orędownikiem traktowania kwestii wolnościowych całościowo. W konsekwencji, decydującą rolę odgrywały grupy uprzywilejowane – w wypadku ruchu na rzecz emancypacji kobiet (praw wyborczych, reprodukcyjnych, zatrudnienia) – białe kobiety z klasy średniej. Specyficzne problemy robotnic i czarnych kobiet były wciąż marginalizowane.
*
Davis udało się prześledzić relacje jakie panowały na przestrzeni XIX i XX wieku między ruchami abolicjonistycznymi, antyrasistowskimi i feministycznymi. Pozwoliło jej to stworzyć spójny obraz historii emancypacji Afroamerykanek i Afroamerykanów. Jak zauważyła aktywistka, samo niewolnictwo opierało się na skrajnie rasistowskim stosunku zależności, w którym zarówno mężczyźni jak i kobiety traktowani byli jak robotnicy, więc klasizm był oczywistym założeniem zjawiska. Niewolnice de facto nie były traktowane jak kobiety, nie obejmowała ich więc powszechna w XIX wieku ideologia macierzyństwa – według której kobiety były przede wszystkim matkami, opiekunkami dbającymi o dom i potomstwo, odsuniętymi od idei produktywnej pracy. Kobiety-niewolnice były w pierwszej kolejności robotnicami, traktowanymi jak trzoda do pracy w polu. Podstawą ich eksploatacji był wyzysk ekonomiczny. Kolejnym problemem, którego skala wychodziła na światło dzienne było molestowanie seksualne i gwałty jakich dopuszczali się biali oprawcy. Przemoc seksualna wobec kobiet była po pierwsze drastyczną formą wymierzania kary, po drugie była narzędziem rozpłodowym, niewolnice traktowane były jak „maciory”, których potomstwo zwiększa liczebność populacji niewolniczej, po trzecie służyła utrzymaniu kontroli nad czarnymi robotnicami oraz ułatwiała wyzysk ekonomiczny. Przemoc seksualna jakiej dopuszczano się na Afroamerykankach tłumiła męską dominacje w obrębie ich społeczności. Minimalizowanie oznak jakiejkolwiek wzajemnej dominacji w grupie uciskanej, ograniczało poczucie mocy, a więc ukrócało potencjalne bunty. Skośna zależność wyższości-niższości dotyczyła tylko i wyłącznie relacji pan-niewolnik.
Niestety, jak zauważa Davis te drastycznie odmienne doświadczenia, które kształtowały rzeczywistość czarnych i białych kobiet nie doprowadziły do tego, że zacieśniały się między nimi węzły solidarności. Działaczki ruchów wolnościowych, które w większości były białymi kobietami z klasy średniej, nie dostrzegały powagi problemu, z jakimi borykają się ich czarne siostry. A dostrzeżenie tego wymagało podjęcia stosownych kroków, konkretnych działań i wyodrębnienie celu. Niestety zamiast współpracować białe działaczki pogłębiały rasistowskie podziały, zaznaczały różnice i powielały uprzedzenia.
*
Książka Davis porusza, więc te palące kwestie, które wymagają komentarza. W drugiej połowie XIX wieku amerykańskie społeczeństwo wskutek rewolucji przemysłowej przeszło głębokie przeobrażenie, zmieniając już na stałe relacje międzyludzkie i życie wspólnotowe. Kobiety coraz częściej i głośniej domagały się praw wyborczych. Wyróżniającą się postacią tamtego okresu była Elizabeth Cady Stanton inicjatorka „kobiecego” zjazdu w 1848 roku zjazdu w Seneca Falls. Niedługo po tym, przedstawicielki ruchu na rzecz praw wyborczych kobiet uznały, że w interesie Białych nie jest walka o prawa wyborcze Czarnych: „dokument skupiał się jednak wyłącznie na rozbudzaniu świadomości o problemach białych, lepiej sytuowanych kobiet, zupełnie zaniedbując sytuację robotnic oraz Czarnych, czy to z Południa, czy z Północy. Innymi słowy, przedstawiał warunki życia osób tylko z tej klasy społecznej, do której należały jego autorki”1. Podobna obojętność i wykluczenia dotyczyły tematów powszechnej edukacji oraz praw reprodukcyjnych. Na każdym polu emancypacyjnej walki uwidaczniały się kolejne wykluczenia, które zamiast zasypywać podziały, wciąż pogłębiały nierówności.
*
„Prawa reprodukcyjne, które obejmują dobrowolność zajścia w ciążę i dostęp do bezpiecznych metod antykoncepcji, a także, w razie konieczności, do aborcji, są fundamentalnym warunkiem emancypacji kobiet”2 – pisała Davis na kartach książki Kobiety, rasa, klasa. Jak to wyglądało w praktyce? Świadomość własnych praw reprodukcyjnych narodziła się w ruchach emancypacyjnych, mniej więcej w połowie XX wieku. Niestety w tym samym czasie, kiedy białe siostry odzyskiwały podmiotowość, ich czarne siostry były obiektem rasistowskiej akcji związanej z kontrolą urodzeń – sterylizacji. Było to związane z malejącą dzietnością białych kobiet, u podstaw strategii leżał więc rasizm, zaczęto sztucznie regulować płodność czarnych kobiet. Mimo przerażających faktów związanych z tymi praktykami, przez długie lata nie zdołano zmienić nastawienia amerykańskiego społeczeństwa do tej sprawy.
*
Angela Y. Davis to kobieta-legenda, które swoje życie poświęciła aktywizmowi – działaniom na rzecz Afroamerykanów i kobiet, a jej wkład w poszerzanie świadomości społecznej w obszarach szeroko pojętej wolności jest trudny do ocenienia. Po czterech dekadach widać jak na dłoni, że przemyślenia autorki nie tracą na żywotności. Wystarczy wspomnieć o brutalnym zatrzymaniu przez policję czarnoskórego mężczyzny George’a Floyda, który na skutek obrażeń, zmarł w szpitalu. Fala protestów jaka przetoczyła się po tamtym zdarzeniu, przez Stany Zjednoczone, pokazała również, brak zgody na rasizm. Warto przypomnieć częste obrazki z czoła niejednego marszu – na samym przodzie szli biali, osłaniając resztę. Nikt nie miał przecież wątpliwości, że policja ich nie zaatakuje, nie będzie strzelać na oślep, co już nie jest takie pewne, gdyby marsze rozpoczynali czarni. Historia Floyda jest kolejnym przykładem potwierdzającym tezę, że rasizm jest zjawiskiem systemowym i instytucjonalnym. Wracając jeszcze do kwestii kobiet – spójrzmy na własne podwórko – wydany przez Trybunał Konstytucyjny wyrok w sprawie aborcji zakazał jej niemal całkowicie. Wyrok uderzający w prawa reprodukcyjne kobiet wydawał się niemożliwy. Ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że wyrok, który był policzkiem wymierzonym wszystkim kobietom, był ciosem wymierzonym w kobiety ubogie, z prowincji. Kobiety uprzywilejowane, z klasy średniej, znajdą sposób obejścia zakazu – w razie potrzeby wyjadą do zagranicznych placówek. Przy okazji warto przypomnieć o Strajku Kobiet i „czarnych marszach”, które przyciągnęły wielotysięczne tłumy. Ten oddolny ruch, pokazał, że solidarność może mieć różne oblicza – działaczki domagały się praw dla osób LGBTQ+ a w w wielu miejscach powiewały też tęczowe flagi. Być może w myśl zasady samej Angeli Y. Davis, która twierdziła, że tylko wtedy grupy marginalizowane i uciskane zdołają osiągnąć zamierzone cele, kiedy połączą siły i będą działać solidarnie. Każdy w imię tej samej sprawy – wolności.
1Angela Y. Davis: Kobiety, rasa, klasa. Wydawnictwo Karakter, 2022.
2Ibidem, s. 297