Ligoczuły narrator

Tomasz Bąk, nie zwalnia tempa i po świetnym tomie poetyckim Bailout, za który został wyróżniony nominacją do Nagrody Literackiej Gdynia w 2020 roku i Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius w tym samym roku, a zaraz potem został laureatem tej pierwszej, napisał tom pod każdym względem wyjątkowy. Playbook to kolejny zbiór, który zachwyca już na poziomie konceptu, a z każdą kolejną stroną udowadnia, że autor jest jednym z tych współczesnych poetów, którzy są świadomi swoich zasobów i bez względu na to o czym piszą ich wiersze są najwyższej próby.

Przyjemność tekstu

Czytałam Playbooka Tomasza Bąka z wypiekami na twarzy. Znowu czułam się jak młoda dziewczyna, która zbiera postery z Denisem Rodmanem, MJ-em, Charlesem Barkleyem, Scottim, Patrickiem Ewingiem, wróciły do mnie wspomnienia draftu NBA z 1995 roku, w którym w pierwszej rundzie, z numerem piątym, został wybrany Kevin Garnett (chucherko po high school, co to był za talent) przez zespół Minnesota Timberwolves…

Przez moment, w myślach, znowu roztrząsałam każde zdarzenie ligowe, zachwycałam się atmosferą meczów – czasami, w których wiernym kibicem Knicksów był Spike Lee, a boiskowe i poza boiskowe zachowanie Rodmana wywoływało skandale: nieprawdopodobny był jego występ w sukni ślubnej, na ceremonii zaślubin z Carmen Electrą w Las Vegas: o tym zdarzeniu, dowiedziałam się z Teleexpresu. Dotarło do mnie, że wprawiała mnie w osłupienie jego walka na deskach (żeby wygrać potrafił dać w mordę), a i tak jego fryzury były niekiedy bardziej ekscytujące, od występów na parkiecie. Kto nie lubi plotek?

Znowu, jako tamta dziewczyna chciałam być jak starzy idole: może nie idealni, w większości byli to przecież anty-bohaterowie, z nałogami, słynący z pomeczowych rozrób, ale to przecież oni mieli dostęp do tego lepszego, zachodniego świata, nie ja.

Takie były moje pierwsze skojarzenia po lekturze Playbooka Bąka.

Kolejnym refleksjom bliżej do samego tomu, który z jednej strony opowiada o pasji do koszykówki, będąc pod tym względem precedensem wydawniczym, a z drugiej strony wydobywa na wierzch przegapiony w literaturze fenomen związany z magią dorastania w cieniu gwiazd NBA, bożków popkultury. Do jakiegoś stopnia, każdy, kto zachwycał się ligą, miał pragnienie, aby być jak oni. I o ile jeszcze byliśmy podlotkami i toczyliśmy bój o realizacje owych marzeń, to, dorosłość, i związana z nią racjonalność, musiała w końcu uczynić z nas kibiców.

I do tego momentu wszystko wydaje się jasne…

Ale kiedy wracam do wyimka z wiersza Horns. Żywoty równoległe:

„Kiedy byłem dzieckiem,

pragnąłem zostać Kaczorem Donaldem,

ale wiesz PRAWDZIWYM Kaczorem Donaldem.

Najprawdziwszym Kaczorem Donaldem

w świecie, który stał się zapleczem Disneylandu”[1].

otwierają się przede mną inne kwestie: Czy ten świat faktycznie istnieje? Czy pragnienie przynależności do niego nie jest czasem zmyśleniem, podnietą wykreowaną przez media, impulsem wzbudzanym przez upiornego ducha konsumpcjonizmu? I w końcu, czy naprawdę wierzymy, że sport jest tylko sportem? A może źle stawiam pytania? Więc: Czy faktycznie wierzymy, że skomercjalizowany, zawodowy sport jest jeszcze (a właściwie, czy kiedykolwiek był?) areną współzawodnictwa, które opiera się na potrzebie wypracowania kondycji fizycznej, psychicznej i przewadze na tym polu?

Pytania brzmią nieźle, zachęcająco, sensownie, ba, są zupełnie na miejscu, ale nie dajmy się jednak zwieść, że Playbook jest tomem, który w jakiś szczególny sposób podejmuje polemikę z systemem kapitalistycznym, o nie, nie. Nie chciałabym przypisywać takich intencji autorowi. Nie tym razem, dlatego postawię tutaj kropkę.

Pierwsza piątka

Tom Playbook Tomasza Bąka można podzielić na trzy rodzaje wierszy, nieco odmiennych tematycznie i stylistycznie: w pierwszej kolejności znajdziemy historie, konkretne i prawdziwe, dotyczące wybranych zawodników ligi, anegdoty, rzecz jasna, przefiltrowane przez poetycką frazę, dalej znajdziemy teksty osobiste, będące zapisem boiskowych doświadczeń poety, mamy również serie wypisów, poetycko-koszykarskich coverów z Barańczaka, Ważyka, Peipera, Dickensa, Pułki, Kopyta. Te ostatnie są ukłonem w stronę czytelników mniej lub wcale niezainteresowanych NBA: ich wyjątkowość jest bezsprzeczna.

Czytając wiersz Pierwsza Piątka. Wypis ze Stanisława Barańczaka można odnieść wrażenie, że Tomasz Bąk gra z duchem starszego kolegi 1 na 1. I proszę mi wierzyć, w tej gierce Bąk wygrywa: wiersz „prawdziwego kibica” Stanisława Barańczaka Pierwsza piątka, który odznacza się górnolotnym stylem, sławiącym herosów z Boston Garden, w zestawieniu z Playbookowym wypisem, brzmi zabawnie.

Będę mówił językami

Wiersze Bąka wypracowują język, który pozwala spojrzeć na doświadczenie dużej części, wielu pokoleń, począwszy od roczników 80-tych, z innej perspektywy. Koszykówka jest sportem kojarzony ze środowiskiem hip-hopowym, poeta nie wspomina o tym w tomie, nie jest bynajmniej wielkim fanem hip-hopu, ale ta subkultura, której częścią jest basket, naznaczona jest kontekstem społeczno-ekonomicznym. I pewnie dlatego, mimo, że tom jest osobisty i służy przyjemności, można go czytać na wiele sposobów.

Owa subkultura to nie tylko muzyka, to też sposób ubierania się – wystarczy wspomnieć o kicksach, ale też butach stricte koszykarskich, którym poświęcony jest osobny wiersz Reebok ATR Pump:

„Jeżeli buty, to tylko takie, które zadają szyku,

w najpiękniejszym wykończeniu white/navy/silver,

paczka z Footlockera, która dotarła na play-offy

(…)

Jedenaście lat później wziąłem je na tartan,

Ich zapach przypomniał mi sens sportu,

Ich bezbłędna sylwetka przypomniała lato ’07,

Pierwszy koncert Pearl Jeam, długą samotną godzinę

na parkingu przy Spodku, pierwszą randkę z S.,

która miała się zbliżać i oddalać przez lata”[2].

(…)

Najbardziej interesujący jest jednak sam język. To właśnie z powodu koszykarskiego socjolektu Playbook Tomasza Bąka wymagał uzupełnienia – na sześćdziesiąt osiem stron tekstu przypada niemal dwieście przypisów, które są prawdziwymi, edytorskimi perełkami.

I na koniec: trudno byłoby nie dostrzec włączenia w tkankę tomu sfery sacrum: w postaci biblijnych wtrętów, parodii języka, stylizacji.

Przyjrzyjmy się wierszom: Czytanie z listu Phila Jacksona do koszykarzy: „Idea wsadu jest bazą chrześcijaństwa/kto daje z góry, ten dwa razy się modli”, albo dwuwierszowi: „Błogosławieni skoczni, bo to ich wyniosą na witraże/błogosławieni cisi, bo nie skończą z technicznym”.

I koniecznie zwróćmy uwagę na Czytanie z księgi Isiaha Thomasa: „Sekret koszykówki polega na tym/że wcale nie chodzi o koszykówkę”.

W rzeczy samej: po lekturze Playbooka Tomasza Bąka, domyślamy się czym ów sekret jest! I niech mówią, że to „opium dla ludu”… my i tak, wiemy swoje.

Tomasz Bąk: Playbook, Wyd. Warstwy, 2021.

[1] Tomasz Bąk: Playbook, Wyd. Nisza, 2021, s. 21

[2] Tomasz Bąk: Playbook, Wyd. Warstwy, 2021, s. 30.

Dodaj komentarz