Spektakl Wieloryb The Globe to dziewiąte przedstawienie teatralne wyreżyserowane w Polsce przez Evę Rysovą – działającą w Polsce i Czechach absolwentkę Wydziału Reżyserii Dramatu PWST w Krakowie. Rysova w duecie z dramatopisarzem i dramaturgiem – Mateuszem Pakułą, tworzy sztukę, która zaciera granicę między fikcją a rzeczywistością. Spektakl jest minimalistyczny i wnikliwy – zajmuje się ludzką słabością i niemocą, uważnie przygląda się temu z jaką determinacją chory pragnie, na powrót, wejść w świat zdrowych, jak te dwa światy (choroby i zdrowia) są do siebie nieprzystające, szuka płaszczyzn porozumienia, jednocześnie próbuje odnaleźć, w ludzkim ograniczeniu, zwiastun siły. Mocą spektaklu obok głębi problematyki bez wątpienia jest metaaktorstwo, które dla współczesnych twórców teatralnych jest dziś tym, czym dla twórców opisanych przez Arystotelesa był „mythos” – podstawą tworzenia. W tym wysiłku zrzucania przez aktorów masek jest bowiem ukryty sens, który nie zawiera się w odsłonięciu prawdziwej twarzy, ale w samym podejmowaniu prób. I to właśnie owe próby usunięcia w cień aktorskiej autokreacji są tymi elementami przedstawienia, które uwalniają w widzach olbrzymie pokłady empatii, tworząc ze spektaklu przestrzeń dla bliskości, intymności i zrozumienia.
*
Wieloryb the Globe to konkretna opowieść – punktem wyjścia sztuki jest choroba Krzysztofa Globisza. Aktor w 2014 roku doznał rozległego udaru mózgu, który najpierw spowodował u niego śpiączkę, a po wybudzeniu skonfrontował aktora z nową rzeczywistością: niedowładem i afazją. Lekarze nie dawali Globiszowie nadziei na powrót do pracy zawodowej: „lekarze uznają, że w cielesnej powłoce nie ma już Krzysztofa Globisza”, ale mylą się, bo wbrew wszystkiemu aktor powrócił: i na scenę, i do szkoły teatralnej, w której nadal naucza. W międzyczasie w 2015 roku byli studenci profesora, małżeński duet: Zuzanna Skolias i Mateusz Pakuła oraz Eva Rysova postanawiają zrobić spektakl. Pakuła rzuca półżartem, że spektakl może być o wielorybie, którego wyrzuciło na brzeg. Zuzanna Skolias oraz Marta Ledwoń miałyby wcielić się w działaczki Greenpeace’u, które spróbują wieloryba uratować. Eva spektakl wyreżyseruje. Ostatecznie: Krzysztof Globisz zgadza się zagrać w przedstawieniu główną rolę. Spektakl produkuje Teatr Stary w Lublinie we współpracy z krakowską Łaźnią Nową.
*
A więc, sztuka rozpoczyna się od powolnego wkroczenia na scenę Globisza, który niczym Charlie Chaplin staje przed publicznością i zaczyna grać. Próbuje zrobić to w sposób charakterystyczny dla kreacji aktorskich kina niemego, poprzez sztuczność kreacji: egzaltowaną pozę, przesadność gestykulacji i mimiki. Od razu jednak można zauważyć, że ów sposób gry uwiera aktora, ale gra rolę bo z jednej strony wie, że uczestniczy w grze, a z drugiej strony do takiego aktorstwa przymuszają go ograniczenia narzucone przez chorobę: trudność w poruszaniu się, trudność w mówieniu. Publiczność szybko orientuje się również, że laseczka nie jest rekwizytem. Aktor ma jednak szczególną świadomość gry, wgląd we własną kondycję niemożliwego bycia poza rolą, wciela się więc zaraz w wieloryba. A może należało by napisać: On nie gra, on jest! Od tego momentu zaczyna się opowieść, na którą wszyscy czekają. Wieloryb zostaje wyrzucony na piaszczystą plażę i pozbawiony swojego naturalnego środowiska. Nie może być sobą, staje się niezrozumiały, w dodatku „rainbow warriorki” nie wiedzą jak mu pomóc. Od teraz wszystko można interpretować na dwóch poziomach: realności (rzeczywistego tu i teraz), czyli zmagania się aktora z chorobą oraz fikcji, czyli symbolicznej historii o wielorybie. Ze spektaklu ubywają elementy tradycyjnego teatru, przede wszystkim: dialog, intensyfikacji i kondensacji podlegały zaś wrażenia. Od początku bowiem dwie cechy: symboliczność i wrażliwość, stanowią podstawowe wyróżniki i oparcie tej sztuki. W tym przedstawieniu gra aktorska nabiera innego znaczenia.
*
Wzajemne niezrozumienie i brak sprawnej komunikacji, nie pozwalają dostatecznie wczuć się w potrzeby wieloryba. W miarę trwania spektaklu taniec i piosenki śpiewane płetwalowi nabierają intensywności, działaczki Greenpeace’u (Skolias i Ledwoń) zabawiają go, jak mogą, w repertuarze jest, między innymi: Pan Maluśkiewicz i wieloryb Juliana Tuwima. A może działaczki zagłuszają wyrzuty sumienia wobec chorego? W końcu, łatwiej z myślą, że chory może poczuć się lepiej dzięki rozbawieniu (co jest łatwiejsze), niż wysłuchaniu i próbie zrozumienia (wersja trudniejsza).
Próby słownej komunikacji idą opornie, kolejne sceny performansu zachęcają więc do porzucania całego tego hamletyzowania, na rzecz odgrywania – okazuje się, że (paradoksalnie), to właśnie gra aktorska pomaga się skomunikować. Odgrywanie historii, a nie opowiadanie o nich stwarza możliwość zrozumienia, pogłębiając atmosferę czułości i bliskości.
*
Scena wypełniona miękkimi pufami i poduszkami imitującymi wszystko to, co wyrzuca na brzeg woda, bez wątpienia pomaga wejść w klimat spektaklu. Zwłaszcza że energia między aktorami na scenie jest wspaniała – podobnie z wymianą tej energii z publicznością, a mimo to Wieloryb The Globe to niełatwa do wystawienia sztuka. Aktorzy niemal na oczach widzów próbują obejść wszystkie trudności i ograniczenia. „Fascynuje mnie afazja, odwrotność mowy, bezmowie, zanik słów” – pisał Krzysztof Globisz w „Notatkach o skubaniu roli” w 2010 roku – aby sześć lat później stanąć na scenie niemal bez mowy, z pojedynczymi sylabami, które niezgrabnie próbują utworzyć słowa i zdania.
Kreacja Krzysztofa Globisza jest niezapomniana, a jednak nie jest to spektakl jednego aktora, gdzie inne postaci są traktowana na zasadzie tła do ekspozycji. Wieloryb The Globe to gra zespołowa, a przy tym hołd złożony teatrowi, sztuce i grze aktorskiej, szczególnie tej ostatniej niosącej nadzieje, tam, gdzie wszystko inne zawodzi. Ostatecznie, to właśnie aktorstwo pozwoli Krzysztofowi Globiszowi, mimo choroby, czuć się sobą.
Kończąc słowami ze sztuki Williama Szekspira Jak wam się podoba:
„The world is the stage.
My brain is the stage.
I am the stage”.